|
32. Ziemie olecka w legendach Niezwykłość i cudowność pobudzały fantazję ludu zamieszkałego od stuleci na
ziemi oleckiej. Tworzył on własny świat wyobrażeń, w którym splatały się niekiedy w
jedną całość niedostatki wiedzy historycznej i osobliwości otaczającej przyrody,
zwłaszcza zaś zagadkowe i tajemnicze właściwości konfiguracji terenu. Jeziora, stare
grodziska, góry zamkowe, nimfy wodne, zaklęte królewny, ukryte skarby i złe duchy -
stanowiły stałe elementy przekazywanych z pokolenia na pokolenia podań ludowych i
legend.
Do najbardziej interesujących należy zaliczyć te, które tkwią swoimi korzeniami w
staropruskiej pogańskiej przeszłości i odwołują się do zatartych częściowo już śladów
obecności jaćwieskiej w tych stronach. Nie wiadomo dokładnie, kiedy powstały te
legendy. Należy jednak przypuszczać, że jeszcze wtedy, gdy ślady urządzeń obronnych
po Jaćwingach były dostatecznie wyraźne, by mogły zapładniać wyobraźnię ludu, lecz
już w czasie, kiedy pamięć o tym tajemniczym plemieniu zaginęła wśród nowych
mieszkańców. Prawdopodobnie więc w XVII i XVIII wieku, na co wskazuje fakt, że
niektóre umocnienia obronne, np. w Dąbrowskich i Mieruniszkach, pochodzące
niewątpliwie z czasów odległych, ludność okoliczna nazywała Szańcami Szwedzkimi. Żywa
była wciąż bowiem w jej świadomości rzeczywistość okresu wojen szwedzkich, zaginęła
zaś bezpowrotnie tradycja osadnictwa wczesnośredniowiecznego.
Jedna z tych legend, opowiedziana przez Maleskowską ze wsi Jurki w połowie XX
stulecia badaczom pracowni dialektologicznej PAN, odnosi się do góry zamkowej w
pobliżu Chełch, zwanej Grodziskiem, i zachowuje charakterystyczne cechy językowe
osoby opowiadającej.
O zaklętej królewnie
Zamczysko leży w powiecie oleckim między Grodziskiem a Długiem jeziorem. Tam
zamieszkiwał jakiści rycerz, nazwisko nieznane, można go nazwać Bolko. I miał ten
tako piekno córe. I potem od jego rycerzy zakochał się jeden w nio, i to na razie
było tajemnico tych młodych. Później, jak się ojciec ich dowiedział, nie chciał tego
tam dopuścić i wzioł tego tamuj rycerza i wypędził go, a ten później ze zemsty udał
się do jakejsi czarownicy, no i dał jo zakląć, tak że zamek i to wszystko się zapadło
i wszystko zgineło.
I ta zaklęta panna co cwartek po wjeczerzy się pokazywała, nie kazdemu, ale
niejdeni jo widzieli; chtóry i jaki jo tlo wjidział.
I prosziła zawsze, zeby jo ktoś przez jeziorko na plecach przeniós, a kazdy bojał
się. A potem jeden jednak chłopak taki się odważył i wzioł jo na plecy i sed kawałek.
A tedy za nim zaczeło lecieć i żnije i smoki i rózne drapiezne zwirzęta i go scypali,
i drapali z tyłu, zawse tak za nim. A ón ni niał się obejrzeć, ani nic. A ón ze
strachu obejrzał się. A ona spadła we wode,
w jezioro, i do dziś dzień tak co pora roku się pokaze na jeziorze, jeździ wodo i
płace. Aleć ja jej jesce nigdy nie widziała.
Przedmiotem innej, podobnej w treści, legendy jest stare grodzisko koło
Dybowa, w którym straszy. W roku 1901 opowiadano, jak razu pewnego mężczyzna idący
nocą ze wsi Jurki do Gryz przechodził koło Grodziska i wtedy nieoczekiwanie pojawiła
się panna, która zaczęła go prosić, aby przeniósł ją z góry do granicy Gryz. Nie
powinien jednak w czasie drogi za nic w świecie oglądać się za siebie ani bać się,
ani wypowiedzieć żadnego słowa. Mężczyzna posłuchał i wziął ją na plecy.
Nagle pojawiły się za nim różnego rodzaju potwory, węże i żaby, które chciały go
przestraszyć, a jedna ropucha usiłowała mu wejść do ust. Człowiek ów nie mógł
powstrzymać się od okrzyku, który wywołał jednoczesny krzyk dziewczyny: "Zgubiona na
wieki!" i spowodował jej błyskawiczne zniknięcie.
Mężczyzna nie powinien był bowiem, według umowy, krzyczeć
i dotrzymanie przyrzeczenia miało sprawić, że zatopiony i zaczarowany zamek miał się
ponownie zjawić, a on sam miał poślubić tajemniczą pannę i zostać bogatym
człowiekiem. Dalej opowiadano o tym wzgórzu, że tam niekiedy duch odbywał swój dziwny
taniec i że na wąskim skrawku pola między wzgórzem a Jeziorem Dybowskim leży wielki
kamień, na który dziewczyna zamkowa przychodzi się myć. Wreszcie mówiono, że znajduje
się tam długie podziemne przejście do Grodziska.
Ów legendarny motyw tajemniczego Grodziska nie opodal Dybowa posiadał zapewne
długoletnią tradycję, gdyż stał się także tematem jednego z wierszy ludowego poety z
Małych zawad, Jana Luśtycha, zatytułowanego "Zamczysko". Jego treścią są pojawiające
się na górze zamkowej "panny" (rusałki) oczekujące wybawienia od chłopca, który
jednak nie dotrzymuje obietnic i niweczy wszystkie ich nadzieje.
Zamczysko
Niedaleko od Dybowa
Przykra góra jest zamkowa,
Zamczyskiem ją nazywają
I bajeczkę powiadają.
Na zamczysku panny były,
Cóż one tam porobiły?
Mówią: nie są wniebowzięte,
Owszem, na ziemi przeklęte.
Niedaleko od zamczyska
Jakieś cudne widowiska
Niegdyś się pokazywały,
Niejednego przestraszały.
Przy zamczysku, tamój w lesie,
Kiedy chłopak jeden w lecie
Konie pasł, z zamczyska wyszły
Panny i do niego przyszły.
One jego zagadały
I od niego pożądały,
By od nich wierzchem odjechał.
Bez żelaza wóz być musi,
Biały konik go poruszy.
Chłopak na czarnym odjechał,
Na białym do nich przyjechał.
Jak już pojazd zobaczyły,
Do chłopaka przemówiły:
Ty, chłopczysko, nas wybawisz,
W zamczysku nas nie zostawisz.
Przeklęta góra zamkowa,
Ty nas zawiedź do Dybowa!
W Dybowie z nami nie zginiesz,
Gdy pierwszy komin ominiesz.
Dostaniesz od nas pieniędzy,
Nie będziesz już siedział w nędzy,
Gdy się nie obejrzysz w drodze,
A nas nie zostawisz w trwodze.
Jeśli się oglądać będziesz,
Od nas złota nie nabędziesz!
Panny na wóz powsiadały,
Wcale się nie oglądały.
Odjechały od zamczyska.
Jakież tam były straszyska!
Tam ściękano i brząkano,
I za nimi się puszczano.
Chłopak począł się oglądać
I wszystkiemu się przyglądać.
Przy czym strach dostał niemały.
Nazad panny iść musiały.
Mówią o nich, że widmują
I nieraz się pokazują
Chłopakowi niejednemu,
Konie w nocy pasącemu.
Niech chłopacy się uznają,
A w straszydła nie wierzają!
Kto jest światłem obdarzony,
Ten nie wierzy w zabobony.
1866r.
Motyw nimfy wodnej rozpowszechniony w baśniach i wierzeniach ludowych, a
także w literaturze balladowej okresu romantyzmu, znajduje wyraz w legendzie,
związanej z Jeziorem Oleckim. Podanie ludowe mówi o pannie wodnej, mającej do pasa
postać kobiety, a od pasa - postać ryby, którą widziano wyskakującą trzykrotnie z
toni jeziora.
Za każdym razem, wyskakując ponad lustro wody, syrena ta trzykrotnie klaskała w
dłonie i głośno wołała. Według tej legendy, dla każdego, kto ją ujrzy, ma to oznaczać
szczęście na całe życie.
Opowiadano też dawniej przedziwną historię o straszącej królewnie na Górze
Szeskiej. Stare podanie przypomina zamczysko, stanowiące pozostałość umocnień
obronnych z czasów pogańskich na zboczu góry. Cały szczyt tej góry pokryty jest
licznymi kamieniami, których pełno w różnych zagłębieniach i lejkowatych otworach.
Według ludowej legendy, to diabeł z Polski przyniósł tu pełen worek kamieni, które
rozmnożyły się
i utworzyły wysoką górę, na której straszy.
Pewna kobieta stara opowiadała, że kiedy zbierała jagody z innymi kobietami na
torfowisku po północnej stronie Góry Szeskiej, zauważyły idących trzech czarnych
mężczyzn, którym świeciły białe oczy. Wyglądali okropnie i nieśli długie kije,
którymi szturchali wystraszone kobiety w piersi. Zabrali im jagody i naczynia.
Kobiety uciekły pośpiesznie i więcej już nigdy nie udały się w tę przejmującą grozą
okolicę, by zbierać jagody.
Były i inne miejsca na terenie powiatu, które stanowiły siedlisko złych
mocy. Diabeł pokazywał się i straszył przy drodze z Zatyk do Małego Olecka. Niektóre
z tych podań - być może - odnoszą się jeszcze do czasów wczesnochrześcijańskich na
tym terenie, w których żywa była, rzeczywista lub wysnuta z fantazji, tradycja
związana z kultem pogańskim. Właśnie w okolicy Zatyk, w tzw. Lesie Północnym,
znajdowało się bajoro o niesamowitej nazwie "Hollenbruch" (piekielne bagno). Tam
ukazywał się diabeł i straszył przechodniów.
Z pogańskim kultem religijnym wiąże się prawdopodobnie nazwa wzgórza pod
Olszewem. Nazywano je "Swinta Gura" (święta góra). Inna nazwa miejscowości, położonej
dalej w kierunku zachodnim, wywodzi się zapewne od rdzenia svęt- (święty), który
Prusowie przyjęli w znaczeniu "błyszczący"; formant -aino powstał z dyftongu "ai" pod
wpływem litewskim. Mowa tu o jeziorze i wsi Świętajno wywodzącej się od nazwy
jaćwieskiej włości "Sentane". Jezioro to dopominało się prawie każdego roku swojej
ofiary.
Rzadkim przykładem oddziaływania legendy na rzeczywistość realną jest sprawa
nazwy wsi Dąbrowskie, nazywanej też Milewskie - od nazwiska jej założyciela,
pierwszego burmistrza Olecka. Podanie ludowe głosiło, że w tej miejscowości pochowany
został w grobie w dawnych czasach król (König). Kiedy w 1938 roku administracja
niemiecka zmieniała stare nazwy mazurskie na niemieckie, odwołano się do tej legendy,
nadając Dąbrowskim nazwę Königsruh/Ostpr.
Powstawały wreszcie legendy osnute wokół ukrytych skarbów w ziemi oleckiej.
Pochodzą one z lat znacznie późniejszych W roku 1840 znane było podanie o ukrytym
skarbie przez zamożnego człowieka w Jelitkach podczas najazdu tatarskiego w latach
1656/57. Zakopanych pieniędzy nie udało się do naszych czasów odnaleźć.
Zmarły w 1931 roku mieszkaniec części wsi Budki, nazywanej Salzwedel (Nowe Drozdowo
lub folwark Winkowo) ogarnięty był pasją poszukiwania ukrytego tam skarbu z czasów
krzyżackich. Ciągłe kopanie ziemi i poszukiwanie mozolne skarbu przerwała jego
śmierć. Jednak informacją, zawartą w krążącej legendzie, zainteresował się uczony, dr
C. Engel, którego badania wykopaliskowe ustaliły, że w miejscu domniemanego ukrytego
skarbu znajdowało się nieznane ufortyfikowane grodzisko staropruskie.
Ten ostatni przykład może świadczyć, że i w legendzie zawarte są niekiedy
okruchy prawdy i że pierwiastki świata realnego przenikają i mieszają się z fantazją
i zmyśleniem. Bywa i tak wreszcie, że w sytuacji, gdzie nie ma pełnej jasności i
wiedzy o faktach historycznych, otwiera się pole dla domysłów i fantazji ludzkiej.
Dotyczy to m.in. także sprawy założenia Olecka. Fakty i hipotezy na ten temat
przedstawiono już wcześniej. Tu dodajmy jedynie, że według legendy, zapisanej w
starej kronice miejskiej, książę Albrecht miał się spotkać w przygranicznej puszczy
na polowaniu z królem Zygmuntem Augustem i niejakim szlachcicem polskim Filipem. Dla
upamiętnienia tego spotkania postanowili, że założą po jednym mieście w niedalekiej
od siebie odległości, w którym każdy z nich będzie nocował. Książę Albrecht tutejszą
miejscowość, która wtedy była wsią rybacką, wyznaczył na nocną kwaterę i wskutek tego
podniósł ją do godności miasta.
W podobny sposób kilka mil stąd założone zostały dwa miasta po stronie polskiej
ówczesnej granicy: Augustów i Filipów, które - podobnie jak Olecko - mają pośrodku
duży rynek, z którego wychodzą cztery ulice. Być może i w tej legendzie zawarte jest
jądro prawdy historycznej, ale jej autentyczność osłabia poważnie fakt, iż w długim
przywileju lokacyjnym miasta nie ma na ten temat żadnej wzmianki.
Czy jest to więc rzeczywiście tylko legenda?
OLECKO Czasy, ludzie, zdarzenia Tekst:
Ryszard Demby
|
|