|
23. Postępy germanizacji W numerze ósmym "Tygodnika Obwodu Oleckiego" z 1843 roku czytamy, że
"Uwiadomienia sądowe ... mają podług przepisu w inteligencach orędowniku i
wywiesieniem obwieszczone być z nadmienieniem, iż dalsze obwieszczenia w tygodniku
lub inszych publicznych pismach na woli interesantów zależą. Ponieważ dla naszego
polskiego kraju takowe niemieckie uwiadomienia nie dosyć skutkują, ba, nierzadko
szkody dla interesantów przyczyną bywają, dobrze by wtedy było, gdyby sami zawsze
królewskie sądy prosili, żeby takowe uwiadomienia w tygodniku drukować dali nie tylko
w niemieckim, ale też i w polskim języku...".
Mimo zawiłości archaicznej składni tego oświadczenia czytelnik rozumie, że
dla landrata von Lenskiego powiat olecki w roku 1843 był "polskim krajem", w którym
obwieszczenia należało drukować po polsku. Tego przekonania nie podzielali wszyscy
urzędnicy pruskiej administracji. Władze pruskie w tym czasie dążyły już do zatarcia
polskiej tożsamości narodowej Mazurów i zadanie to wyznaczali szkole, która miała
oderwać młode pokolenie od polskiej kultury, tradycji i języka.
Na mocy zarządzeń rejencji królewieckiej i gąbińskiej w latach trzydziestych
XIX wieku zakazano władzom szkolnym zatrudniania nauczycieli nie znających języka
niemieckiego oraz nakazano zwiększenie liczby godzin niemieckiego w szkołach
podstawowych.
Zarządzenia te wywołały protesty. Mieszkańcy Ełku w 1832 roku wysłali petycję do
władz, w której pisali: "My traktujemy szkołę polską jako naszą dawną szkołę, w
ogóle jako podstawę szkolnictwa". Petycja ta nie odniosła jednak skutku. Większe
natomiast wrażenie zrobiło wystąpienie synodu duchownych ewangelickich diecezji
oleckiej w obronie języka polskiego
z 1836 roku, których w walce z germanizacją poparli przywódcy tego ruchu - Krzysztof
Celestyn Mrongowiusz i Gustaw Gizewiusz.
W uchwale synodu pastorzy oleccy pisali m.in.: "Ogromna większość szkół
tutejszego powiatu składa się bądź wyłącznie, bądź w przeważającej liczbie z polskich
uczniów; ci zaś nie słyszą ani słowa po niemiecku poza godzinami nauki i gdy tylko
znajdą się poza nadzorem nauczyciela, mówią jedynie językiem swoich rodziców,
zapominają zaś rychło niemieckiego, na którego powierzchowne ich wyuczenie zmarnowano
najlepszą część czasu kosztem pozostałych przedmiotów. Podpisani widzą wyraźnie, że
w tych warunkach nie można w żaden sposób zaniechać używania w tych szkołach języka
polskiego przy nauczaniu...".
Germanizacja w szkolnictwie natrafiła jeszcze na jedną barierę - brak
wykwalifikowanych nauczycieli, gdyż zawód nauczycielski był mało płatny
i nie cieszył się prestiżem w społeczeństwie, wskutek czego w wielu szkołach
pracowali ludzie o niskich kwalifikacjach.
Według urzędowych statystyk niemieckich w powiecie oleckim
w roku 1825 prawie 80% ludności nie znało języka niemieckiego. Mimo to niemczyzna
wdzierała się nie tylko do miast mazurskich, ale też do najodleglejszych wsi,
rozrzuconych wśród lasów i jezior, z dala od ośrodków administracyjnych, handlowych i
szlaków komunikacyjnych. Germanizowała nie tylko szkoła, lecz także urząd, wojsko,
prasa, kontakty z Niemcami, których przybywało w te strony coraz więcej, z czasem -
nawet kościół.
W roku 1852 powstała w Olecku drukarnia, która przejęła drukowanie
"Kreisblattu" oleckiego, wydawanego dotąd w Ełku. Właściciel oleckiej drukarni zaczął
wydawać od 1884 roku gazetę "Oletzkoer Zeitung", która od 1894 roku ukazywała się
codziennie. Gazeta ta, która osiągnęła stopniowo objętość ośmiu stron, wychodziła aż
do roku 1944 i przyczyniała się niewątpliwie do germanizacji owego "polskiego kraju",
o którym pisał landrat Lenski. W kilka lat po zmianie nazwy miasta w 1928 roku
ukazywała się już pod zmienionym tytułem "Treuburger Zeitung", zamieszczając na swych
łamach obok reklam i wiadomości lokalnych artykuły propagandowe w duchu ideologii
hitlerowskiej.
Postępy germanizacji w powiecie oleckim ułatwiał fakt, iż szlachta polska,
osiadła na terenie dawnego starostwa oleckiego, już w XVIII wieku ulegała całkowitemu
zniemczeniu. Służąc w wojsku pruskim i piastując urzędy państwowe, a także utrzymując
kontakty towarzyskie z przedstawicielami rodów niemieckich, zapominała o swoim
pochodzeniu, a znajomość języka polskiego zachowała jedynie w stopniu umożliwiającym
porozumiewanie się ze służbą i robotnikami.
Także mieszczanie oleccy, zwłaszcza ci zamożniejsi, na przełomie XVIII i XIX wieku,
coraz częściej zaczęli się uczyć języka niemieckiego, niezbędnego w kontaktach
handlowych i urzędowych, a niekiedy nawet posługiwać się nim na co dzień.
W XIX wieku zaznaczył się w powiecie oleckim stopniowy spadek ludności posługującej
się językiem polskim. W roku 1852 było jej jeszcze 65%, w roku 1861 - 58%, w 1890 -
46, a w 1910 - tylko 19%.
Od połowy XIX wieku działalność germanizacyjną prowadziło powstałe 22 lutego 1848
roku w Lecu (Giżycku) Centralne Stowarzyszenie dla Rozpowszechniania Niemczyzny na
Mazurach, które w swoich założeniach programowych głosiło m.in., że chodzi mu o
"wzmocnienie niemieckiego żywiołu na wschodzie, aby prowincja stała się prawdziwym
wschodem Niemiec, potężnym szańcem przeciw Słowiańszczyźnie, a Mazur wychowany był w
bliskości niemieckiego wychowania i obyczaju".
Proces ten przyspieszały także inne czynniki, jak nieznajomość pod koniec tego
stulecia języka polskiego przez wielu nauczycieli, urzędników i pastorów oraz rozwój
instytucji i organizacji wciągających ludność mazurską do udziału w życiu publicznym
i gospodarczym w celu jej zintegrowania
z mieszkańcami niemieckich grup językowych.
W tym duchu działały m.in. "towarzystwa wojaków", skupiające weteranów wojny
prusko-francuskiej, którzy co roku świętowali uroczyście rocznicę zwycięstwa pod
Sedanem. Taki cel stawiały sobie również instytucje opieki nad dziećmi i starcami,
spółdzielnie mleczarskie, domy parafialne i inne.
Po roku 1870 język polski zniknął z powiatowych kreisblatów.
Ostoją tradycji i polskości pozostawała wciąż jeszcze wieś mazurska przywiązana do
rodzimej swojskości. Większość chłopów nie rozumiała jednak politycznych aspektów
akcji germanizacyjnej. W czasie, gdy wychodzącą w Ełku "Gazetę Ludową" i jej
redaktora Hugona Bahrkego spotykały kolejne represje ze strony władz, jeden z
czytelników spod Olecka pisał do redakcji: "ta jedyna mazursko-polska gazeta tyle
musi ucierpieć, a pan redaktor z nią. Gdy wychodziła "Gazeta Lecka" w Lecu, to przez
17 lat żadnej skargi i procesu nie miała. A przecież też bardzo wiele było pisane o
uszanowaniu polskiej mowy i welunkach".
Biblia, kancjonał i popularne na Mazurach kalendarze - to wydawnictwa,
których lektura umożliwiała Mazurom obcowanie z polskim słowem drukowanym w ich
rodzinnej wsi koło Olecka. Gdy opuszczali własne środowisko lub chcieli poznać świat,
musieli uczyć się niemieckiego.
Nowe zarządzenia germanizacyjne z lat 1865 i 1873, mające na celu dalsze
ograniczenie i eliminowanie języka polskiego ze szkół, nie napotkało już takich
oporów ze strony społeczeństwa, jak w latach trzydziestych. Wielu duchownych
ewangelickich przyjęło je nawet
z aprobatą. W tej sytuacji już tylko jednostki podjęły walkę w obronie języka
polskiego. Walkę taką prowadził proboszcz Ostregokołu w powiecie ełckim - Herman
Fryderyk Schrage, osamotniony wśród duchowieństwa mazurskiego. Jednym z obrońców
sprawy polskiej na Mazurach był syn oleckiego nauczyciela - Jan Karol Sembrzycki.
OLECKO Czasy, ludzie, zdarzenia Tekst:
Ryszard Demby
|
|